Czy modny CHILL-OUT jest przereklamowany?

Czym jest chill-out? Wyluzowanie, zrelaksowanie, brak jakichkolwiek problemów – taką definicję podaje Słownik Języka Polskiego. Badanie etymologii tego wyrażenia pozostawiam specjalistom. Nawet nie będąc ekspertem, łatwo jednak zauważyć, że w naszym kraju określenie to przyjęło się bardzo szybko. Chętnie używa go wiele grup wiekowych. Jak podaje „Wypasiony słownik najmłodszej polszczyzny”, przed 2003 rokiem to zapożyczenie językowe wykorzystywali w Polsce zazwyczaj młodzi ludzie, argumentując, iż niejednokrotnie znacznie lepiej oddaje ono charakter wypowiedzi niż słowo ojczyste. Obecnie to sformułowanie jest powszechnie używane. Obserwatorium Językowe Uniwersytetu Warszawskiego definiuje CHILL-OUT jako odpoczynek połączony z relaksem, odprężeniem i przyjemnym spędzaniem czasu. Podkreśla również, iż jest to słowo WARTOŚCIUJĄCE POZYTYWNIE. Dlaczego zatem coś, co jest z natury pozytywne, przysparza tak wiele trudności?
W pracy terapeutycznej coraz częściej słyszę stwierdzenie: „nie umiem odpoczywać”. Niepokojące? BARDZO.
Już wiele lat temu Leonardo Da Vinci uznał, że m.in. odpoczynek właśnie (nazywany przez niego regeneracją), ma wielkie znaczenie dla dobrego funkcjonowania i kreatywnego myślenia.
Czy dla współczesnego pokolenia, skoncentrowanego na karierze oraz pracy w kulturze wysokich ambicji, możliwe jest postrzeganie regeneracji jako pozytywu?

Dlaczego tak trudno nam odpoczywać, dać sobie czas, zaopiekować się samym sobą?

Czyżby wpojone nam nieprawidłowe wzorce kultu pracy w przeszłości, były tak mocne, że obecnie niby naturalnie wybieramy karierę i dorobek ponad siły, którymi de facto nie umiemy racjonalnie zarządzać, inaczej niż strategiami marketingowymi? Jak silne tkwią w nas przekonania wielopokoleniowe, które nadają pracy właśnie takie znaczenie a nie inne? Dlaczego „pracować” jest jednoznaczne z „być”, „mieć sens”?

Może dlatego, że przeszłe pokolenia, które ciężką pracą walczyły dosłownie i w przenośni o swój byt i pozycję, nie pozwalając nam na zmianę tego myślenia. Samej czynności nadano ogromne znaczenie, które dla nowych pokoleń jest nieaktualne. Proporcje pomiędzy pracą a odpoczynkiem na przełomie lat zmieniły się znacząco. I właśnie ta transformacja jest najtrudniejsza. Przyznanie przed samym sobą, że odpoczynek to nie przywilej a naturalna rzecz, bywa wręcz niemożliwe. Tę tezę, potwierdziły moje badania z 2018 roku, przeprowadzone wśród pomorskich seniorów. Pokazały, że nie praca i rzeczy materialne liczą się w życiu a ludzie. Pozwoliły też zauważyć, że u schyłku życia najwięcej żalu pojawia się w sferze kontaktów z ludźmi a nie dorobku materialnego.
Na naszych oczach dokonuje się ogromna zmiana pokoleniowa. Dzisiejsi 20-latkowie w mniejszym stopniu zgadzają się na pracę wyczerpującą, pochłaniającą, która nie pozostawia marginesu na odpoczynek lub nadaje temu odpoczynkowi inne znaczenie, niż etiologia mogłaby wskazywać.
Trudno ocenić, które pokolenie i która „filozofia pracy vs odpoczynek” są skuteczniejszą strategią życiową. Bez wątpienia wiemy, że osiągnięcie tak popularnego obecnie w kulturze „balansu” jest utopią, a jednocześnie zdajemy sobie sprawę z tego, że już pora nadać nowe znaczenie '”regeneracji” i nauczyć się z niej korzystać. Według WHO choroby somatyczne oraz wypalenie zawodowe występują częściej niż uzależnienia, co jest doskonałym przykładem m.in. tego, jak trudno dbać o samych siebie, choć jest to tak szalenie istotne.
Obserwuję w pracy terapeutycznej, jak coraz więcej osób potrzebuje wsparcia do tego, by przyznać sobie prawo do odpoczynku i nauki właśnie „chill-out’u”. Zatem śmiem twierdzić, iż chill-out, odpoczynek, regeneracja czy bycie bez problemów (w moim zamyśle -> odseparowanie się czasowe od kłopotów, bo wiara, że ich nigdy nie będzie jest niedojrzała) powinny być nieodłącznymi elementami życia i niezbywalnym prawem, jakie dajemy sobie my sami.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest
Autor
Maria Skubich-Wiczling

Psychologia, Psychoterapia

Ostatnie wpisy
FOLLOW ME ON